niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 33

Oczami nieznajomego
Nareszcie mogłem się zemścić na Thunderze. Zabiłem jego pannę i bachora. Teraz tylko musiałem się jakoś zmyć i odrzucić od siebie podejrzenia.

Oczami Alison
Kurwa czy ja nie mogę choć przez chwilę żyć w spokoju? Ciągle tylko strzały, morderstwa i trupy walające się wszędzie. Mam tego dość. Chociaż teraz mam chwilę ciszy. Ale zaraz, dlaczego? Z daleka słyszałam spanikowany głos Lou.
-Alison skarbie obudź się proszę. Nic ci nie jest? -delikatnie gładził mój policzek.
- Wszystko ok. Co się stało? - spytałam i odruchowo złapałam się za brzuch. W końcu teraz najważniejsze było moje... nasze dziecko.
- Jakiś kutas chciał cie zabić, chciał was zabić -widziałam, że Louis jest mocno wkurwiony bo zacisnął mocno pięść i jego tęczówki zrobiły się szare. Zawsze takie były gdy był zdenerwowany. Pomógł mi wstać i usiąść na łóżku. -Poczekaj pomogę ci się ubrać i jedziemy do szpitala. Trzeba sprawdzić co z maluchem i z tobą. - Chciałam mu powiedzieć, że nigdzie nie jadę bo nic mi nie jest ale też bałam się o naszą małą fasolkę.

*

Nie wierzyłam w to co mówił lekarz. Nie chciałam  to wierzyć. Już zastanawiałam się jak damy na imię naszemu dziecku, zastanawiałam się czy to chłopczyk czy dziewczynka. To nie mogła być prawda.
-Jak to do kurwy nędzy ona nie była w ciąży?! Przecież test był pozytywny! -krzyczał rozwścieczony Tomo. Ja tylko siedziałam na leżance i płakałam. Myślałam, że w końcu będę mieć szczęśliwą rodzinę. Po kilku minutach Lou się uspokoił i ja również. Lekarz wytłumaczył nam, że testy nie dają 100 % pewności i że często się tak zdarza, że się mylą. Powiedział nam również, żebyśmy się nie martwili bo mamy jeszcze czas na dziecko. Ma rację. Teraz dziecko to chyba nie najlepszy pomysł. Najpierw Tomo musi uporać się z przeszłością abyśmy wszyscy byli bezpieczni. Wychodząc ze szpitala nie przestawałam myśleć o jednej rzeczy.
- Louis?
- Tak skarbie?
- Kto chciał mnie zabić? Co się z nim stało? Złapaliście go? Wiecie kto to? - Mówiłam na jednym oddechu.
- Powoli Al bo się zapowietrzysz - powiedział z uśmiechem. -Wiemy kto próbował cię skrzywdzić ale nie martw się tym, obiecuje ci, że własnoręcznie go zabiję. - Co? On chciał go zabić? Pójdzie siedzieć. Nie!
-Louis proszę nie rób tego, błagam cię - prawie łkałam.
- Uwierz Alison, że to nie będzie dla mnie łatwe tym bardziej, że to moja siostra... - O kurwa on chce zabić własną siostrę. -To ona żyje ? -spytałam.
- Tak. Okazuje się, że żyje i próbuje się na mnie zemścić. Nie pytaj za co bo nie wiem ale wiem, że zrobiłem dużo złego i ludzie mogą mnie nienawidzić. Kurwa ale się rozczulam. Coś ty ze mną zrobiła - powiedział z uśmiechem i namiętnie mnie pocałował. Wsiedliśmy na motocykl i pojechaliśmy do domu Tomo. Po przekroczeniu progu przywitał mnie mój braciszek, który od razu zaczął pytać się jak się czuję i przepraszać Tomlinsona. Sytuacja zaczęła się uspokajać. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Lou pójdę się położyć za dużo wrażeń na dziś -powiedziałam, dałam krótkiego buziaka w policzek i poszłam do łóżka. Kiedy weszłam do pokoju drzwi za mną się zatrzasnęły i usłyszałam dźwięk zamykanego zamka. Co jest grane? Szybko się obróciłam i zauważyłam stojącą przy drzwiach dziewczynę. Nie wiedziałam, że można być tak ładnym ba! Pięknym. Była idealna, miała cudowne ciemne włosy i nieskazitelną figurę. Nie musiałam się długo zastanawiać bo była bardzo podobna do Lou. Więc to ona chciała mnie zniszczyć.
-Witaj Alison, jak się czujesz? Wiesz, ja dwa razy nie chybiam -powiedziała. O kurwa, mam przejebane.






2 komentarze: